W sprawach koloru jestem konstruktywistą

Projektowanie można porównać pod kątem decyzji do bycia kierowcą rajdowym. Inwestor mówi chciałbym w lewo chciałbym w prawo i tak dalej, ale projektant prowadzi i on musi mieć dobrą prędkość, musi mieć szybkie decyzje i pod tym kątem projektowanie i, tak samo jak prowadzenie samochodu rajdowego, nie lubi demokracji – mówi profesor Jan Sikora, juror konkursu „Kolory, które budzą wnętrza” firmy Cerames.

Jak Pan ocenia rolę kolorów w architekturze wnętrz. Większość Państwa realizacji ma charakter tematyczny – związany z funkcją albo z jakimś kontekstem – opowiada jakąś historię. Czy przy doborze kolorów posługują się Państwo jakąś specjalną metodą do badania preferencji odbiorcy czy ich dobór to raczej efekt pewnej wizji tematyczno – artystycznej.

Ja osobiście traktuję kolor jako nierozerwalną częścią kreacji, ale także narzędzie ekspresji tożsamości inwestorów, którzy bardzo często mają określone, osobiste preferencje. Na początku procesu inwestycyjnego po prostu pytamy o to użytkowników. Ponieważ żyjemy w świecie obrazkowym, w środowisku nakierowanym na hegemonię wzroku, to na Instagramie czy w innych miejscach widzieliśmy już setki obrazów i przykładów realizacji. Osoby, które się decydują na współpracę z projektantem mają już zatem w głowie pewne koncepcje stylistyczne i kolor podąża za pewnym prefereowanym przez nich stylem i jest z nimi nierozerwalnie związany.

Czy zatem jest to tylko kwestia indywidualnych doświadczeń i preferencji czy też są tu także pewne ponadindywidualne prawidłowości ?

W przypadku takich zbiorowych preferencji mówiłbym raczej o natężeniu barw niż o wyborze konkretnej palety. Jeżeli będziemy zatem mówili na przykład o kolorystyce dla ludzi basenu Morza Bałtyckiego, to będziemy mówili o kolorach ziemi, morza, będziemy mówili o tym, że otoczenie w postaci lasów i plaż, deszczu będzie wpływało na to, jak postrzegamy rzeczywistość i na nasze preferencje. Może zatem nie należałoby mówić tutaj o stylu skandynawskim tylko raczej może o stylu basenu Morza Bałtyckiego, takich krajów, jak Finlandia, Dania, Szwecja, Norwegia Polska i to jest pierwszy taki zbiorowy trend, który dotyczy koloru. On opiera się na złamanych barwach i to jest styl bardzo często wybierany przez ludzi bardzo schludnych, którzy czytają książki, minimalistów, którzy lubią zazwyczaj ładny przedmiot, ładny design, lubią stonowane barwy i żywszy kolor traktują tylko jako akcent.

Druga grupa to będą osoby bardziej o charakterze ekspresyjnym, poszukujące, lubiące żywiołowość i energię, te, które doskonale czują się we Włoszech, w Hiszpanii, pijące być może bardziej czerwone wino niż białe, ukształtowane przez Południe, Amerykę Południową, kamienistą ziemię, która potrafi być czerwona od słońca. Ta grupa inwestorów traktuje kolor jako figurę kompozycyjną, gdzie tłem są barwy złamane, ale powinien w nich dominować wyrazisty kolor w rodzaju pomarańczowego. Te kolory powinny odzwierciedlać temperament tych osób i należy powiedzieć, że takich osób w Polsce jest zdecydowanie mniej. Na to nakładają się preferencje związane z wiekiem, preferencje stylistyczne, trendów, które obowiązują i style bardziej męskie lub bardziej żeńskie. Obecnie na przykład bardzo popularny jest styl loftowy, który jest siłą rzeczy stylem bardziej męskim niż rodzinnym. I jeżeli ktoś na przykład się zgłasza i mówi, że lubi styl loftowy to siłą rzeczy oznacza to określony kolor – będzie lubił czerń, szarość i wyrazisty kolor będzie występował jako element dodatkowy. Podsumowując zatem to, jakie są kolory we wnętrzu wynika po pierwsze z inspiracji przyjętym dla realizacji stylem. Czasami też ta inspiracja wypływa z charakteru inwestora.

Czy zakładacie Państwo, że w tych badaniach przed rozpoczęciem inwestycyjnych jesteście Państwo wydobyć z inwestora także pewne jego nieświadome preferencje i motywacje ?

Są inwestorzy, którzy są w pełni świadomi stylu, który im się podoba i kolorów, które do niego pasują, są też tacy, którzy wiedzą czego chcą, ale bardziej decyduje o tym ich osobowość mimo, że nie zawsze są w pełni tego świadomi. Najtrudniej się pracuje z inwestorem, który ma charakter i osobowość niezdecydowaną i z tą osobą raczej dokonuje się pewnych poszukiwań, pokazuje różne wizualizacje i próbuje się tą osobę naprowadzić, uświadomić i coś wspólnie wypracować. Takie osoby się wahają i trudno powiedzieć czy finalnie wnętrze będzie faktycznie spełniało ich potrzeby. Bo one mogą się zmieniać, a decyzje, które były podjęte w trakcie procesu mogą być wynikiem pewnego chwilowego impulsu. Co gorsze ludzie tacy czasami uświadamiają sobie dopiero pewne rzeczy w trakcie inwestycji i po 2 latach okazuje się, że podoba im się już coś innego, bo już się to na przykład opatrzyło albo pojechali do jakiegoś hotelu, który mi się spodobał albo się zmienił modny trend i wszyscy robią sobie inne wnętrza.

Czy wiek odgrywa tutaj jakąś rolę ?

W sumie idealnie by było gdyby projektant i inwestor byli w tym samym wieku. Inkluzywnym wiekiem dla projektanta jest, powiedziałbym, wiek między 40 a 60 rokiem życia, kiedy niektórym moim znajomym rodzą się dzieci, a niektórzy zostają dziadkami. Klienci młodsi są bardziej dynamiczni i to też dotyczy przetwarzania informacji, przetwarzania trendów, otwarcia na nowe tendencje – trzeba za tym nadążać. Między projektantem a klientem musi być po prostu flow i jeżeli go nie ma, to jest oczywiście bardzo trudno współpracować.

Z kolorystyką wiążą się także takie sprawy, jak na przykład różnego typu zabiegi związane z przestrzenią, dzięki zastosowaniu koloru – np. powiększenie pomieszczeń dzięki zastosowanie bieli czy też powierzchni lustrzanych. Czy stosujecie Państwo takie triki kolorystyczne ?

Projektowanie można porównać pod kątem decyzji do bycia kierowcą rajdowym. Inwestor mówi chciałbym w lewo chciałbym w prawo i tak dalej, ale projektant prowadzi i on musi mieć dobrą prędkość, musi mieć szybkie decyzje i pod tym kątem projektowanie nie lubi demokracji, tak samo jak prowadzenie samochodu rajdowego. Co z tego, że pilot wie dokąd chce dojechać, skoro gdyby kierował samochodem to wylądowałby na pierwszym drzewie. Do projektu zbiera się różne informacje, natomiast podejmowanie decyzji musi być zdecydowane i tutaj bardzo często występuje problem. Jeżeli ktoś nie ma oka albo nie ma charakteru do rozmowy z inwestorem albo zbyt rozmywa odpowiedzialność, to wnętrza wychodzą nijakie – bardzo często inwestor tworząc przestrzeń jest poddawany próbie 100 doradców i każdy coś tam powie, a finał jest tego taki, że wnętrze przypomina tort weselny. Wracając do głównego wątku, gama rozwiązań kolorystycznych jest bardzo ograniczona – mamy figurę, mamy tło i na przykład w stylu skandynawskim możemy zrobić jeden kolor i dodać jedną figurę. To projektant musi trzymać tutaj lejce.

Jest taka opinia, że współczesna ekologia zabija minimalizm, ponieważ powinna się między innymi opierać na zasadzie re:use a więc doborze różnych, zastanych elementów wyposażenia, które z natury są trochę eklektyczne i powinny tworzyć całość, ale na zasadzie harmonii różnorodności. I do tego podejścia powinien być dostosowany kolor – uspokajający tą pstrokaciznę.

Minimalizm wiąże się z określonym charakterem, z określonym sposobem życia i w Polsce co do zasady mamy raczej ułańską fantazję. A więc minimalistów jest bardzo mało, więc trudno powiedzieć, że coś zabija minimalizm, bo nigdy tak naprawdę go u nas nie było. Najlepiej to widać po tym, co ludzie zrobili z budynkami z wielkiej płyty czyli ze spuścizną modernizmu, jak przyozdabiamy wszelką architekturę, często po prostu ją niszcząc, jakie wybieramy samochody. Minimalizm przy naszym guście nigdy nie istniał i jest absolutnie traktowany jako rzecz niezrozumiała. Być może na styl minimalistyczny czyli po prostu operowanie pustką gotowi są Japończycy – z racji żywiołów, z racji małej ilości miejsca.

Czyli wszelkie preferencje, także te dotyczące koloru, są tylko wypadkową pewnych indywidualnych doświadczeń oraz społecznych oddziaływań ? Nie ma tutaj żadnych elementów ewolucyjnych lub genetycznych ?

Żyjemy w pewnej bańce kulturowej i w tej chwili raczej trudno jest poza nią wykroczyć. W tej chwili na przykład obserwujemy ogromną różnicę w szybkości pracy i rozkładzie priorytetów życiowych pomiędzy Warszawą, a Gdańskiem. Jestem też jurorem w międzynarodowym konkursie Inspiration Worlds i tam są prace z całego świata: z Iraku, Tajwanu, Chin, Brazylii i mogę tylko powiedzieć, że różnice w percepcji, w wykształceniu, w potrzebach, są ogromne i musi to wynikać z bardzo wielu czynników. Na przykład robimy teraz na Karaibach klub i to, co u nas jest absolutnie nie do przyjęcia, tam jest po prostu rzeczą oczywistą. Jednak obecnie eksploruję przede wszystkim różnice w Polsce, np. Północ – Południe, Warszawa – Poznań. Wszystkie regiony polski mają tak różne spojrzenie na dom, na to czym jest zamieszkiwanie, że to już samo w sobie mnie pochłania i nie muszę szukać w ewolucji. Więc jestem w tych sprawach raczej konstruktywistą i uważam, że jednak socjalizacja jest najważniejsza przy kształtowaniu struktury potrzeb inwestora.

Bardzo dziękuję za rozmowę !

Rozmawiał: Krzysztof Sołoducha

Rozmowa jest częścią kampanii promującej konkurs pt. „Kolory, które budzą wnętrza” marki Cerames, która od ponad 15 lat oferuje na polskim rynku najpiękniejsze artykuły wyposażenia wnętrz z dalekich stron świata. Wszystkie produkty łączy jedno – wielobarwna kolorystyka. I właśnie ona jest tematem przewodnim konkursu. Cerames zaprasza wszystkich architektów, projektantów i studentów kierunków projektowanie do zaprojektowania dowolnego obiektu, w którym produkty z oferty marki Cerames zostaną wykorzystane do wykreowania wyjątkowej, kolorowej przestrzeni architektonicznej. Pula nagród wynosi 25 tys. złotych. Termin nadsyłania prac mija 15 października 2023 o godz. 23:59:59. Szczegóły na stronie: cerames.pl/konkurs

Współpraca reklamowa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *