Oswoić gotowanie

Oswoić gotowanie – wywiad z Panem Romanem Politem, twórcą Speedcooka.

Patriota, który jeszcze kilka lat temu potrafił przypalić wodę i unikał kuchni jak ognia. Ale biznesmen musi stawiać czoła każdemu, nawet najtrudniejszemu wyzwaniu. Dlatego Roman Polit nie tylko nauczył się gotować, ale także zaprojektował całkowicie polskie, rewolucyjne, wielofunkcyjne urządzenie kuchenne Speedcook, które mieli nawet kamienie.

– Jest Pan kucharzem, pasjonatem gotowania?

– Nie… Jestem umysłem ścisłym, technicznym, zawsze unikałem niebezpieczeństw i w związku z tym kuchnię omijałem szerokim łukiem. Żona się śmieje, że nawet wodę potrafiłem przypalić. Ale teraz już wiem, co to jest ciasto drożdżowe. Mogę powiedzieć, że jestem kuchennym ekspertem. Koleżanki żony potrafią do mnie dzwonić pytając o przepisy. Wszystko przez Speedcooka…

– Mam rozumieć, że zaczynając pracę nad Speedcookiem, nie miał Pan pojęcia o gotowaniu?

– Nie, nie miałem. Wszystko zaczęło się od zlecenia, jakie firma RPOL otrzymała z Włoch. Mieliśmy dla jednej z tamtejszych firm zaprojektować wielofunkcyjne urządzenie kuchenne. Inwestor dokładnie wiedział, co ono ma robić, co więcej – był już gotowy projekt design urządzenia. Wspólnie z firmą z Rzeszowa mieliśmy tylko zmieścić do środka całą niezbędną technologię. Zdecydowaliśmy, że podejmujemy wyzwanie, tym bardziej, że firma zlecająca miała później u nas zamówić produkcję części. Po roku wysłaliśmy prototypy do testów. Wtedy Włosi, wraz z prototypem, rozpłynęli się w powietrzu, łamiąc umowę o produkcji elementów urządzenia w Polsce. Stwierdziliśmy, że szkoda wykonanej już pracy i postanowiliśmy opracować własne urządzenie wielofunkcyjne. Założenia były takie, że ma to być mikser, który wykonuje wszystkie typowe dla siebie czynności i jednocześnie ma mieć funkcję gotowania. No i wagę. Choć mieliśmy już spore doświadczenie i wiedzieliśmy jakich błędów unikać, praca nad naszym własnym urządzeniem trwała kilka lat.

– Jakie to były błędy?

– Przede wszystkim najpierw opracowaliśmy wnętrze urządzenia, dopiero później zajęliśmy się designem samego urządzenia. Poza tym w pewnej chwili zabrakło nam właśnie doświadczenia kulinarnego. I wtedy wspieraliśmy się doświadczeniem znajomych kucharzy. Kiedy pojawił się problem, że Speedcook nie ubijał piany z białek, zadzwoniłem po pomoc do znajomego, który jest producentem ciastek. Kiedy jechałem do niego na testy myślałem, że może to potrwać cały dzień. On jednak poprosił tylko o pokazanie, jakimi prędkościami obrotów dysponujemy. Kiedy trafił na „odpowiednie” – wrzucił jajka. Po chwili stwierdziłem zniecierpliwiony, że trzeba je trochę podkręcić, bo przecież piana się nie ubija. Ale on nie pozwolił mi dotykać urządzenia. Minęły trzy minuty i piana się ubiła tak, że odwróciliśmy garnek a ona nie wypadła. Trzeba było cierpliwości i tej wiedzy kulinarnej, której wtedy jeszcze nie miałem. Każdemu się wydaje, że potrafi gotować, albo że sobie radzi w kuchni, ale to w takich sytuacjach nie wystarczy. Zresztą doświadczenie mojego znajomego przydało się jeszcze kilka razy. Na przykład gdy inny kolega zadzwonił kiedyś do mnie przed świętami i zapytał jak ubić jajka na biszkopt w Speedcooku. Normalnie robi to na parze, ale przecież skoro nasze urządzenie ubija i podgrzewa to pewnie zrobi to szybciej i lepiej. Cukiernik podał mi parametry temperatury i obrotów, których jajko potrzebuje, żeby uzyskać odpowiednią konsystencję – i okazało się, że Speedcook sobie z tym świetnie poradził. Moja żona, gotując w Speedcooku, nie korzysta z książki, wszystko robi już na wyczucie, bo urządzenie jest wystarczająco intuicyjne. Prawie każdy przepis z gazety potrafi na niego przełożyć.

– W takim razie czy książka kucharska przygotowana specjalnie do Speedcooka była w ogóle potrzebna?

– Speedcook jest także urządzeniem dla tych, którzy gotować nie lubią, albo nie potrafią. I książka jest właśnie dla tych osób. Znam osoby, które nigdy „przed Speedcookiem” nie gotowały. To właśnie one wyłapywały nam na początku błędy w przepisach. Jeśli gdzieś daliśmy na przykład za mały czas – to potrawa nie wychodziła. Osoby, które sobie w kuchni radzą, przedłużały czas mieszania albo gotowania, laicy od razu meldowali, że coś się nie udało. Dzięki temu wszystkie potrawy w książce są dopracowane, a laik wystarczająco długo z niej korzystający w końcu sam zacznie korzystać z intuicji i …eksperymentować w kuchni.

– W rozmowie o Speedcooku nie da się uniknąć pytania o podobieństwa do Thermomixa. Urządzenia mają bardzo podobne funkcje, ale to Thermomix był pierwszy na rynku.

– Ja Thermomixa nie znałem. Nie używałem go, siłą rzeczy nie kopiowaliśmy więc tamtych rozwiązań. Budowaliśmy Speedcooka od podstaw, inspiracją była tylko ta nieudana współpraca z Włochami. Mieliśmy jedno podstawowe założenie – nasze urządzenie powinno mieć polską cenę. To się chyba udało, bo używają go zarówno studenci jak i na przykład młode matki. Słyszałem też, że ze Speedcooka korzysta nawet pan który ma 78 lat, jest samotny i dla niego to bardzo wygodne, proste urządzenie, które gotuje praktycznie samo i można w nim przygotować naprawdę niewielkie ilości posiłków. Bardzo mnie to cieszy, że urządzenie się sprawdza w każdej kuchni, ale tak naprawdę to dla nas dopiero początek drogi. Kiedyś mi się wydawało, że jeśli dopracujemy do perfekcji wszystkie szczegóły techniczne to wszystkie problemy będą już za nami. A okazuje się, że zdobycie klienta i jego zaufania jest tak samo trudne jak wymyślić wagę albo wzmocnić sprzęgło. To nie jest urządzanie, które kupuje się na rok czy dwa. Klient musi być pewien nie tylko jego jakości, ale też ciągłości i dostępności wsparcia technicznego. My nie chcemy zarabiać na serwisowaniu urządzania, jak to w dzisiejszych czasach robi wiele firm. Części do Speedcooka są bardzo tanie, np. mieszadło kosztuje zaledwie kilka złotych. Moglibyśmy dać dużo wyższą cenę, bo klientom często zdarza się je zmielić (włączają za duże obroty, podczas gdy mieszadło może być używane tylko do prędkości 4), ale tego nie robimy, bo byłoby to nieuczciwe w stosunku do naszych klientów.

-Wspomniał Pan, że było ciężko wymyślić wagę czy wzmocnić sprzęgło. Zapytam jak typowa humanistka – gdzie w Speedcooku jest sprzęgło?

– Sprzęgło to element sprzęgający garnek z silnikiem. Do naszego pierwszego prototypu zrobiliśmy je z tworzywa i wysłaliśmy po naszych testach do Włoch, ponieważ od kilku lat współpracujemy z inną włoską firmą. Oni dziś, z naszych części, produkują bardzo drogie, profesjonalne urządzenie dla gastronomii – pizzerii i restauracji. Tak właściwie to jest to Speedcook w obudowie z stali nierdzewnej. Wracając do sprzęgła – dostaliśmy informację, że w ich testach sprzęgła pękają. Szybko zaczęliśmy robić u nas kolejne testy. Ale sprzęgło nijak nie chciało pękać. W końcu napisałem do naszych partnerów rozpaczliwego maila z pytaniem jak mam spowodować pęknięcie sprzęgła. Odpisali mi, że wystarczy wsypać kamienie do naczynia miksującego i włączyć urządzenie na maksymalne obroty. Po tych testach jeszcze wzmocniliśmy sprzęgło i Włosi je zaakceptowali , bo przeszło test kamienia. Jednak takich testów, dla własnego bezpieczeństwa, ani w Speedcooku, ani w żadnym innym urządzeniu nie polecam robić w domu.

– Zostawiając testowanie sprzęgła Włochom zapytam, czemu nie powierzył Pan produkcji większości podzespołów Chińczykom?

– Jestem patriotą. Dzięki takiej decyzji pieniądz zostaje w lokalnym obiegu i napędza krajową gospodarkę, co jest ważne zwłaszcza w czasach kryzysu. Takie rozwiązanie to także względy praktyczne. Speedcook w 99% składa się z polskich podzespołów, ale podzespoły do budowy elektroniki i tak pochodzą z Azji, nie da się tego uniknąć. Ale składa je dla nas polska firma, choć to droższe rozwiązanie. Dzięki temu kilkudziesięciu Polaków więcej ma pracę, a my mamy kontrolę nad jakością urządzenia i wpływ na jego oprogramowanie. Urządzeniem steruje dość skomplikowany program, a my staramy się na bieżąco reagować i wprowadzać wszystkie zmiany sugerowane przez klientów. Jeśli musielibyśmy to robić we współpracy z chińskim producentem na pewno zajęłoby to dwa razy więcej czasu.

– Speedcook wybiera się na podbój Europy?

– Tak. Planujmy już wkrótce dystrybucję we Francji i Wielkiej Brytanii, ale na razie prowadzimy rozmowy z przedstawicielami. Chcemy mieć pewność, że będą zapewniali naszym klientom taki serwis i wsparcie techniczne jak my w Polsce. Inaczej klienci mogą się obawiać inwestycji w Speedcooka.

-Dziękuję za rozmowę.

– Dziękuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *